Jakub Lubelski Jakub Lubelski
170
BLOG

Bóg Jerzego Pilcha

Jakub Lubelski Jakub Lubelski Kultura Obserwuj notkę 16

 

Zanim dopadnę nie wydawane do tej pory „Chamowo” Mirona Białoszewskiego, obiecałem sobie przeczytać z dawna odkładaną lekturę. Zdarza mi się nieopatrznie chlapnąć czasem, że jednym z ciekawszych współczesnych według mnie pisarzy polskich jest mimo wszystko Jerzy Pilch. Nie jest to pieszczoch prawicowo usposobionych czytelników. Od kilku tygodni nie ukazują się już jego felietony w dodatku Kulturalnym z piątkowego „Dziennika”. Pilch znowu pisze. Pisze powieść. Znowu.

Po roku postanowiłem wrócić do jego twórczości i odpowiedzieć sobie co takiego Pilch, poza mistrzowską frazą ma nam do powiedzenia? (O Boże znów ta mistrzowska fraza, niedobrze mi).

Czy piszący w przewadze o piciu i kobitkach ma coś do powiedzenia o Bogu? – takie pytanie pojawi się u większości tych, którzy pobieżnie choćby ale orientują się we współczesnej kulturze. Ma nie tylko swą przeciwstawianą rzymskim katolikom, a jeszcze chętniej rzymskim katoliczkom luterskość, ale i także ma swojego Boga narracji, Boga-piszącego.

Zacznijmy od „Spisu cudzołożnic” jednej z moich ulubionych. Od razu modlitwa wstępna: „I choć widziałem wszystko wyraźnie, czułem, że niczemu nie sprostam. Zacząłem się więc modlić, a raczej z właściwą mi protestancką prostotą zwróciłem się do Pana: - Panie – szepnąłem przebij swym wzrokiem płaski dach tego wieżowca, wejrzyj w swoje dzieło, zobacz tę scenę i weź się wreszcie do pisania.” („Spis cudzołożnic” s. 28)

Bóg Pilcha jest Bogiem-piszącym. Czy Bóg pisze to co być powinno czy też jego praca literacka jest boską interwencją? Czy pisarz modli się aby Bóg pisał za niego? Za niego, który choć widział wyraźnie czuł, że nie sprosta? A może modlitwa do Boga piszącego jest prośbą o natchnienie, o olśnienie pisarza przez Boga literatów?

Z początku możemy być zmyleni samodzielnym sceptycyzmem, by pisać nie trzeba wierzyć. Wiara tu jednak może okazać się wiarą maluczkich, wiarą w ziemskie gusła, w literaturę dotyczącą jasnowidzów. („Spis cudzołożnic” s. 90).

Ostatecznie jednak, możemy powiedzieć, że jest to jednak modlitwa o natchnienie, Boże pisz abym mógł dać się porwać nurtowi twej boskiej narracji, to raczej pisarz doznając olśnienia ma niejako wgląd w boski tekst narracji która porywa: „wtedy właśnie spłynęło na mnie radykalne i definitywne olśnienie, jedno z owych natchnień, którego z pewnością zaznawali klasycy, a którego ja Gustaw, nieustannie, od lat wypatrywałem, którego łaknąłem, o które modliłem się („zacznij pisać, Boże”) i w które z wolna zaczynałem wątpić. Wtedy właśnie poczułem jego dreszcze.” (s. 209). Oto jest ten moment: „W imię Ojca i Syna i Ducha Opowieści. Amen.” (Marsz Polonia s. 7). Pisarz odzyskuje władzę na pogubionymi wątkami, które znów zaplatają się w warkocz. Jak Bóg da, trzeba kontynuować...

 

Moja poprzednia, nieudolna notka o Jerzym Pilchu, ale możecie przeczytać

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura